Przebieg katechezy dorosłych- warsztatów 2024/2025:
- Pretekstem do spotkań będzie dziewięć tekstów, które można rozumieć albo jako obronę chrześcijaństwa (tzw. apologię), albo jako zastosowanie chrześcijaństwa do obrony samych chrześcijan, a najbardziej jako uzasadnienie nadziei, która w nas jest.
- Przed spotkaniem uczestnicy otrzymują krótki tekst (druk albo via mail, do ustalenia; jeśli druk - dostępny do poniedziałku, tydzień przed spotkaniem, w zakrystii do odbioru i kolportowania). Czytając zwracamy uwagę zwłaszcza na to, co oświetla nam dzisiejszą kondycję chrześcijan i pomaga w realizacji misji w świecie.
- Rozpoczynamy od omówienia tekstu i wyjaśnienia niejasności.
- Następnie podejmujemy główne pytanie: co w przeczytanym tekście jest trwałym dziedzictwem chrześcijaństwa, które możemy aktualizować do dziś? Interesuje nas podejście nie tyle historyczne (chociaż i to pomocniczo), co problemowe - zwracamy uwagę na aktualność problemów i poszukujemy w apologiach impulsu do nazwania i rozwiązania naszych dzisiejszych problemów.
- Prowadzący przedstawia i rozwija kilka tez aktualizujących, które podlegają dyskusji.
- Spotkanie kończy się spisaniem wniosków do wdrożenia w życiu, parafii, rodzinie - na teraz. Kolejne spotkanie rozpoczyna się od przeglądu tego, czy i co dało się wdrożyć w ciągu miesiąca, jakie napotkaliśmy ograniczenia, a może udało się więcej niż zakładaliśmy.
KATECHEZA DOROSŁYCH - spotkanie 3 (poniedziałek 16.11.2024) godz. 19.00
TEKST DO ROZWAŻENIA
Zakład o istnienie Boga
- Pascal, Myśli, nr 233, tłum. T. Boy-Ż elen ski, Warszawa 1952.
Zakład 233.
Kto z potępi tedy chrześcijan, ze nie mogą uzasadnić swoich wierzeń , skoro sami głoszą, iż wyznają religię, której nie mogą uzasadnić ? Oświadczają, przeciwstawiając ją światu, że to jest głupstwo, stultitia; a wy później skarżycie, że jej nie udowadniają! Gdyby jej dowodzili, nie dotrzymaliby słowa: w tym, z e nie mają dowodów, jest ich sens. – Tak, ale przypuściwszy, że to tłumaczy tych, którzy podejmują ją jako taką, i oczyszcza ich z zarzutu, iż podają ją bez dowodów, nie usprawiedliwia to tych, którzy ją przyjmują. Zbadajmy ten punkt i powiedzmy: „Bo g jest albo Go nie ma”. Ale na kto rą stronę się przechylimy? Rozumnie nie można tu nic okres lic : nieskończony chaos oddziela nas. Na krańcu tego nieskończonego oddalenia rozgrywa się partia, w kto rej padnie cetno czy licho. Na co stawiacie? Rozumiem, nie możecie ani na to, ani na to; rozumem nie możemy bronić żadnego z obu. Nie zarzucajcie tedy błędu tym, którzy uczynili wybór; bo nie wiecie. – Nie, ale będę im zarzucał, nie, iż uczynili ten wybór, ale w ogóle wybór; mimo bowiem, z e ten, który bierze krzyż , i o w drugi popełniają błąd, obaj popełniają błąd: słusznie jest nie zakładać się w ogóle.
– Tak, ale trzeba się zakładać ; to nie jest rzecz dobrowolna, zmuszony jesteś . Co z wybierzesz? zastanów się. Skoro trzeba wybierać , zobaczmy, w czym mniej ryzykujesz. Masz dwie rzeczy do stracenia: prawdę i dobro; i dwie do stawienia na kartę: swój rozum i swoją wolę, swoją wiedzę i swoją szczęśliwość , twoja zaś natura ma dwie rzeczy, przed którymi umyka: błąd i niedolę. Skoro trzeba koniecznie wybierać , jeden wybór nie jest z większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi. To punkt osądzony. A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bo g jest. Rozważmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj tedy, że jest, bez wahania. – To cudowne. Tak trzeba się zakładać , ale za wiele może stawiam.
– Zobaczmyż . Skoro są równe widoki zysku i straty, tedy gdybyś miał zyskać tylko dwa życia za jedno, jeszcze mógłbyś się zakładać . A gdyby były trzy do zyskania, trzeba by grac (skoro znajdziesz się w konieczności grania) i byłbyś nierozsądny, skoro jesteś zmuszony grac , gdybyś nie postawił swego życia, aby wygrać trzy za jedno w grze, w kto - rej jest równa szansa zysku i straty. Ale tu chodzi o wieczność życia i szczęścia, a skoro tak jest, to gdyby zachodziła nieskończona mnogość przypadków, z których jeden tylko byłby za tobą, i tak jeszcze miałbyś rację postawić jedno życie przeciw trzem w grze, w kto rej w nieskończoności przypadków jeden jest za tobą – jeżeliby było do wygrania nieskończone trwanie życia nieskończenie szczęśliwego. Ale tutaj jest nieskończoność życia nieskończenie szczęśliwego do wygrania, szansa wygranej przeciw skończonej ilości szans straty i to, co stawiasz, jest skończone. Wybór jest jasny: wszędzie, gdzie jest nieskończoność i gdzie nie ma nieskończonej ilości szans straty przeciw szansie zysku, nie można się wahać, trzeba stawiać wszystko. Tak więc kiedy się jest zmuszonym grac , trzeba być obranym z rozumu, aby zachować życie raczej niż rzucić je na hazard dla nieskończonego zysku równie prawdopodobnego jak utrata nicości. [s. 92–94]
Proste pytania:
- Jak Pascal uzasadnia, z e wybór zakładu dotyczącego istnienia Boga jest nieunikniony?
- Co zyskujemy według Pascala, jeśli wygramy zakład, z e Bo g istnieje?
- Dlaczego Pascal uważa, że brak dowodów na istnienie Boga nie podważa zasadności wiary chrześcijan?
Trudne pytania:
- W jaki sposób argumentacja Pascala dotycząca nieskończoności życia i szczęścia zmienia klasyczne rozumienie ryzyka i kalkulacji zysków w zakładzie?
- Jak można odpowiedzieć na krytykę, że zakład Pascala sprowadza wiarę do kalkulacji zysku, pomijając aspekty duchowe i moralne?
- Czy zakład Pascala można odczytać jako argument pragmatyczny, który jest niezależny od metafizycznych założeń ? Jeśli tak, jakie są tego implikacje dla współczesnej filozofii religii?
KATECHEZA DOROSŁYCH- spotkanie 2 (poniedziałek 25.11.2024) godz. 18.45
TEKST DO ROZWAŻENIA
Kim są chrześcijanie w świecie?
Do Diogneta, [w:] M. Starowieyski (oprac.), Pierwsi świadkowie. Wybór najstarszych pism chrześcijańskich, tłum. A. S widerkowna, Kraków 1988.
Tajemnica chrześcijanina V,
- Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. 2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. 3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. 4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą . 5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze . Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. 6. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. 7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. 8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. 9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. 10. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. 11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. 12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie. 13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko. 14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni vii. 15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. 16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się viii jak ci, co budzą się do życia. 17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.
Dusza świata VI,
- Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. 2. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach s wiata. 3. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała, i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. 4. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na s wiecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidzialny. 5. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy , ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. S wiat tez nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. 6. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą xii . 7. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w s wiecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. 8. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym . I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. 9. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. 10. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, z e nie godzi się go opus cic . [s. 364–366]
KATECHEZA DOROSŁYCH – spotkanie 1 (poniedziałek 28.10.2024) godz. 18.45
TEKST DO ROZWAŻENIA
Uniwersalna praktyka i jednocząca wizja rzeczywistości Św. Justyn Męczennik (100–ok. 165)
Justyn Męczennik, 1 i 2 Apologia, Dialog z Żydem Tryfonem, tłum. L. Misiarczyk, Warszawa 2012.
1 Apologia: Życie według Logosu i wbrew Logosowi I, 6.
Oczywiście, wskutek tego także nas nazywa się ateistami. Bez wątpienia, jesteśmy nimi, ale tylko w stosunku do owych fałszywych bogów, nigdy zaś w stosunku do Boga prawdziwego, Ojca sprawiedliwości, czystości i innych cnót, w którym nie ma żadnej przymieszki zła. Zarówno Jemu samemu, jak Jego Synowi, którego do nas posłał, by nas o tym wszystkim pouczył, a także zastępom otaczających Go i podobnych doń innych dobrych aniołów, wreszcie Duchowi proroczemu składamy uwielbienie i pokłon, oddając im cześć zgodną z rozumem i prawdą. Naukę zaś, jaką nam oni przekazali, opowiadamy chętnie oraz ściśle – tak jak ją otrzymaliśmy – każdemu, kto tylko gotów jej słuchać.
I, 9. Nie składamy jednak żadnych ofiar ani wieńców bałwanom, jakie sobie ludzie utworzyli i poustawiawszy w świątyniach, nazwali „bogami”, ponieważ wiemy, że to tylko bezduszne i martwe przedmioty, kształtem swym do Boga niepodobne. Bóg – zdaniem naszym – jest zupełnie inny niż wszystkie owe wizerunki, w jakich się Go przedstawia dla celów kultu religijnego; te wizerunki, razem z ich nazwami, to raczej wyobrażenia owych złych demonów, jakie się niegdyś ludziom ukazywały. Sami przecież dobrze wiecie, jak artyści materiał na nie obrabiają, jak je wygładzają, przycinają, topią i kują, jak nieraz nawet po prostu przerabiają je ze zwyczajnych naczyń, zmieniając tylko ich wygląd i odpowiednio kształtując, by je później móc nazwać bogami. Według nas już samo nadawanie nazwy „boga” przedmiotom podlegającym zepsuciu i wymagającym starannej opieki jest rzeczą nie tylko nierozumną, ale wręcz ubliżającą prawdziwemu Bogu, którego wspaniałości nikt przecież wysłowić nie zdoła. Cóż zaś dopiero mówić o tym – co również nie jest dla was tajemnicą – że artyści, którzy owe bałwany tworzą, to przeważnie rozpustnicy, mający na sumieniu wszelkiego rodzaju niegodziwości, o jakich chyba nie potrzeba mówić; ludzie, którzy uwodzą nawet młode niewolnice pomagające im w pracy. Zaiste, szczyt zaślepienia: bezwstydne łotry tworzą i kształtują bóstwa, przed którymi wy na twarz padacie; co więcej, powierzacie nawet tym łotrom strzeżenie świątyń, w których owe bóstwa poustawialiście, nie zdając sobie sprawy, jaka to bezbożność myśleć i mówić, że ludzie są stróżami bogów. […]
I, 46. Niektórzy będą zapewne starali się podważyć naszą naukę następującym rozumowaniem: ponieważ Chrystus narodził się dopiero przed 150 laty, za Kwirynusa, a jeszcze później, bo dopiero za Poncjusza Piłata wystąpił z nauką, jaką Mu przypisujemy, wynikałoby z tego, że w takim razie wszyscy ludzie, jacy przed Nim żyli, wolni są od odpowiedzialności. Uprzedzając tego rodzaju zarzut, odpowiemy nań od razu. Zaznaczyliśmy już poprzednio, że według tego, jak nam przekazano, Chrystus jest pierworodnym Synem Boga, a zarazem Logosem, w którym uczestniczy cały rodzaj ludzki. Skoro tak jest, zatem ci wszyscy ludzie, którzy wiedli życie zgodne z Logosem, czyli naprawdę rozumne, zawsze byli w gruncie rzeczy chrześcijanami, chociażby nawet uchodzili za ateuszów, jak na przykład spośród Greków Sokrates, Heraklit czy im podobni, spośród barbarzyńców zaś Abraham, Ananiasz, Azariasz, Mizael, Eliasz, oraz wielu innych, których czynów i imion wyliczać nie mam teraz czasu. Jak zaś chrześcijanami, niezłomnymi i niewzruszonymi, byli i są wszyscy, którzy żyją zgodnie z Logosem-rozumem, tak też na odwrót, ci wszyscy, którzy kiedykolwiek lekceważyli sobie Logos, nierozumnie żyjąc, zawsze byli ludźmi złymi, wrogami Chrystusa i mordercami zwolenników Logosu. [s. 46–48, 73]
2 Apologia: Odkrywanie Logosu II, 10.
Rzecz jasna, że nasza nauka przewyższa wszelką wiedzę ludzką, ponieważ w Chrystusie objawił się w pełni cały Logos wcielony, z ciałem i duszą. Jeśli kiedykolwiek przedtem filozofowie lub prawodawcy coś trafnego powiedzieli lub odkryli, zawdzięczali to tylko temu, że usilnie badając i rozmyślając, zdołali odnaleźć i dostrzec w sobie samych cząsteczkę owego Logosu. Nie znając go jednak w pełni, tak jak istniał on w Chrystusie, wpadali częstokroć w sprzeczności. Ale też niejednokrotnie tych spośród nich, którzy w przedchrystusowych czasach usiłowali ludzkim rozumem badać i zgłębiać prawdę, wleczono przed sądy jako bezbożników i nowinkarzy. Sokratesa, najbardziej pod tym względem zdecydowanego, oskarżono o to samo co i nas, mianowicie, że wprowadza nowe bóstwa, a odrzuca bogów państwowych. Tymczasem on wprawdzie wykluczył ze swej koncepcji Rzeczypospolitej złe demony oraz bóstwa, o których bajdurzą poeci, tłumaczył nawet ludziom, że Homera i innych poetów powinni wręcz odrzucić, ale zarazem nauczał ich, że zgodnie z trzeźwym rozumem muszą szukać jakiegoś nieznanego prawdziwego Boga. Zwykł był przy tym powtarzać, iż „Ojca i twórcę wszechrzeczy niełatwo znaleźć, a nawet gdy się go znajdzie, niebezpiecznie opowiadać o nim publicznie”. To jednak urzeczywistnił własną mocą nasz Chrystus. Sokratesowi nikt nie uwierzył tak bezwzględnie, by aż śmierć ponieść za jego naukę, Chrystusowi natomiast […] uwierzyli nie tylko filozofowie i uczeni, lecz nawet rzemieślnicy i zwyczajni prostacy, gardząc sławą, strachem i śmiercią. Ale bo też był On Mocą niewysłowionego Ojca, nie zaś zwyczajnym naczyniem ludzkiej mądrości. [s. 97]